Oj kusiło mnie i kusiło i przeprosiłam maszynę z której wylazło takiego coś dziwnego, ale i fajnego. Na zdjęciu jest oryginał, a dalej moje wypociny.
Jako, że długo nie miałam styczności z moją maszynką, nie obyło się bez małych zgrzytów, ale wszystko skończyło się dobrze. Może przyda się kilka zdjątek zrobionych podczas szycia, zwłaszcza dla mniej wprawnych i "zagubionych".
Najpierw przyszedł mi do głowy pomysł odnośnie dzioba,bo nie lubię łączyć małych elementów, więc zrobiłam takie coś:
Przyszyłam dwa kawałki z zapasem na dzioba do właściwej tkaniny.
Odwróciłam i dokładnie zaprasowałam, a następnie złożyłam równo jeden na drugi.
Przyłożyłam dziobek na "gotowym"(przyszytym) i odrysowałam formy.
Z natury nie lubię fastrygi, więc pospinałam obie części materiału szpilkami i razem nie wycinając form przeszyłam.
Następnie po wycięciu długa i dokładna robota z odwraceniem wszystkiego na prawo i dokładne zaprasowanie. A oto końcowy efekt.
Później uszyłam ubranko i czapeczkę, wypchałam grubasa i resztę zszyłam ręcznie.
Ubrany i wyszykowany, usadowił się wśród nieziemskich zapachów. Czyż nie jest słodki?
A teraz, w związku z tym iż w miarę polubiłam (na tą chwilę) maszynę idę kończyć nowy wystrój kuchni. I jeszcze na pożegnanie
Jest śliczny! Mam tę sama formę i od tygodnia chcę uszyć takiego, ale jakoś się od królików nie mogę uwolnić :((
OdpowiedzUsuńPodziwiam,
OdpowiedzUsuńbo jest śliczny,
bo zrobiony własnoręcznie,
bo ja nic takiego w życiu bym nie zrobiła,
ale za to w podziwianiu jestem the best.
Śliczny!!! Wooow :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)))
I dołączam do grona obserwujących :)))