„Cokolwiek zamierzasz zrobić, o czymkolwiek marzysz, zacznij działać. Śmiałość zawiera w sobie geniusz, siłę i magię.” Johann Wolfgang Goethe

czwartek, 15 września 2011

Paprykowy wieniec i serwetka

Powoli wracam do formy i zaczynam jak zwykle coś kombinować. Powolutku wdrażam się do prac ogrodowych, bo tam również "wypadłam" z rytmu. A i w domu czasami uda mi się coś wytworzyć.
Ostatnio zakupiona została papryczka mini, którą sami suszymy i później mielimy. Trzeba więc było jakoś ją umocować co by wysychała. W ubiegłym roku poprzyczepiałam ją na warkocz od czosnku (oczywiście zdjęcia nie mam). Teraz przyszyłam ją do kółka i tym sposobem zyskałam nową ozdobę i paprykowy wieniec.



W czasie niemocy twórczej jednak coś porobiłam, ale dopiero dziś mogę się tym pochwalić. W niedzielę w rodzinie mieliśmy małą uroczystość i to był właśnie prezent. Jak już dany i się spodobał, to teraz mogę pochwalić się nim przed Wami.




Wzór oczywiście musiałam przerobić , bo schemat był na prostokąt, a ja potrzebowałam owal. Ale wyszedł fajnie z czego jestem zadowolona.
Pozdrawiam cieplutko i do zobaczenia Aśka:))

czwartek, 8 września 2011

Co za dużo, to niezdrowo


Przepadłam, zaginęłam, zakręciłam się i popadłam w niemoc twórczą. I tak jak mówią, co za dużo to niezdrowo. Zbyt dużo chciałam i wyszła z tego tak zwana kicha.

A wszystko przez........

Plener artystyczny Włocławskiego Integracyjnego Stowarzyszenia Artystów Pasja w Smólniku.
Od maja tego roku wlazłam z buciorami w ich progi i muszę Wam powiedzieć, że tak cudownie zakręconych ludzi, dodatkowo nadających na takich samych falach, trudno spotkać w dzisiejszych czasach. Będziecie mogli poczytać w najbliższym czasie o nich na moim drugim blogu (kiedyś już zaczęłam). A ludkom  z Pasji obiecałam, że będę o nich pisała i wreszcie mam trochę materiałów, żeby zacząć.
Jako człowiek cokolwiek kreatywny, zdobyłam na plenerze mnóstwo nowych "zdolności" w tworzeniu rzeczy różnych, które już kiedyś były w modzie, ale teraz mogą służyć, jeszcze czemu innemu .
Niektórzy z Was pamiętają pewnie robione serwetki na specjalnych ramkach z gwoździkami.
Zaraz po powrocie, moja druga połowa została zmuszona do wycięcia mi ze starych drzwiczek dwóch takich ramek.


(mniejsza z robótką)
I zaczęła się produkcja pojedynczych serwetek.


Na plenerze, ucząc się zrobiłam takie dwie....



A z tych zrobionych już w domu, taki oto ciekawy dywanik.


A jako, że bardzo lubię się "bawić" w różne tam takie dokładności, rameczki powyższe musiałam ozdobić następną umiejętnością zdobytą na plenerze, czyli decoupagem.



Dodatkowo, moja wyobraźnia poszalała i żeby elegancko rameczki wyglądały, a gwoździki nie raniły rąk, na czubek każdego nakleiłam perełkę.


I tak oto powstały rameczki, z których jestem bardzo dumna.
Z całej zabawy decoupagem najbardziej ze wszystkiego, dobijało mnie
lakierowanie,schnięcie, szlifowanie...
lakierowanie,schnięcie, szlifowanie...
lakierowanie,schnięcie, szlifowanie.
Odpadłam przy piątej warstwie. Ale ogólnie to fajna zabawa.


Dodatkowo tegoroczny wyjazd nad polskie morze okazał się całkowitą klapą. Pogodę, tak jak przez większą część wakacji, mieliśmy okropną. Tylko pierwszego dnia byliśmy przez chwilę na plaży, a później wiało, padało, sztorm i chyba wystarczy, aby mieć zepsuty cały wyjazd.



Z nudów łażąc po Ustce, oczywiście nabyłam pisemko robótkowe


I to było już duże przegięcie. 
Znowu coś nowego, czego jeszcze nie próbowałam robić.
1. Scrapbooking - ruszyła wyobraźnia, bo muszę zrobić okładkę do tekstów dla dzieci, z czego to zrobić, jakie materiały, wzory, wykończenia.....
2. Sutasz - widziałam jak Marta na plenerze to robiła, może też spróbuję.......
3. Patchwork - super wzór, przydałaby się do kuchni taka poducha, nie wspominając o herbacianym obrazku.....
3.Beading - o to coś dla mnie zupełnie nowego, super kolczyki.........
i tak strona po stronie, oglądane dziesiątki razy, za każdym razem nowy pomysł w głowie, kombinowanie z czego, co i jak, i.......Pozbawiona materiałów i narzędzi pracy, daleko od domu wymyślałam.
Po powrocie wszystkiego naraz chciałam spróbować, robiłam jedno, myślałam o drugim, nie kończyłam jednego, zaczynałam drugie.
W końcu się zamotałam.
Trwa to niestety jeszcze do tej pory, ale powolutku i z wielkim trudem wracam do świata "twórców".
Jeszcze tylko wcześniej uszyty (już nie pamiętam kiedy) mój pierwszy duży anioł. Trochę blady i anemiczny wyszedł.



A ostatnio w poszukiwaniu wzorów...
Ale o tym później. Na dziś już dość nudzenia. Jeszcze tylko na pożegnanie jeden z mieszkańców naszego ogrodu.


Pozdrawiam cieplutko Aśka:))